Dawno nie byłem w schronisku, ale znajoma zaczęła tam fotografować psy, więc pomyślałem: „Czemu by nie wrócić?”. Spakowałem aparat, ruszyłem na Paluch i… no cóż, nie ma co owijać w bawełnę – wjechałem tam jak do siebie.
Fotografowanie? Jak jazda na rowerze 🚴♂️📷
Fotografuję na tyle długo, że wiedziałem, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Jedyny mój dylemat? Czy się nie zamarznę. 😂 I wiecie co? Było warto.
Psiaki? Wspaniałe, jak zawsze. Fotografowanie zwierząt w schronisku to trochę wyższa szkoła jazdy, ale w tym tkwi cały fun. Trzeba uchwycić ten moment, kiedy pies wygląda jak najlepsza wersja siebie – a jednocześnie widać jego charakter. Co nie jest super łatwe kiedy psy nie potrafią pozować na komendę…
Szczęśliwie wolontariusze dają z siebie wszystko i jeszcze trochę, żeby foty wyszły elegancko!
Mały mentoring, duży efekt 🐕💬
Przy okazji sesji udało się zrobić coś więcej – pokazałem znajomej kilka trików, które mogą ułatwić jej pracę z aparatem i psami. Jak można ustawić niewspółpracującego psa, na co zwracać uwagę, jak złapać ten „moment”. W końcu dobre zdjęcie to nie tylko technika, ale też trochę intuicji.
Dlaczego warto to robić? 🤔
Nie ma tu zbędnego dramatyzmu – po prostu lubię robić zdjęcia, które mogą pomóc. Porządne fotografie zwiększają szanse, że ktoś zobaczy psa, pomyśli „to ten!” i postanowi dać mu dom. A dla mnie to połączenie przyjemnego z pożytecznym – fotografowanie, mentoring i kawał dobrej roboty.
Więc tak – Paluch, psiaki, aparat. Wracam zadowolony, a znajoma? Mam nadzieję, że skorzysta z tych wskazówek, bo potencjał jest duży. I może następnym razem znowu ruszę tam z aparatem. Tylko tym razem wezmę cieplejszą kurtkę. 😄
Dodaj komentarz